Otyń (Deutsch Wartenberg) – Wójt Barbara Wróblewska i sztuka mijania się z prawdą

sinister

Wójt gminy Otyń Barbara Wróblewska dała się poznać jako kobieta z klasą. Z klasą potrafi dobrać nie tylko kolor kiecki do koloru pantofelków zwłaszcza, gdy spodziewa się wizyty fotoreportera lokalnej gazetki ale także z klasą łże, gdy inni reporterzy z innej gazetki oraz zaangażowani ideologicznie społecznicy-ekolodzy zadają jej jako samorządowcowi niewygodne pytania.

Oto kilka kłamstewek naszej gminnej gwiazdy. 21 kwietnia br. w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł poświęcony wycince wiekowych lip przy ul. Chrobrego w Otyniu. Wyrżnięcie kilkusetletnich drzew przyklepała wójtowa a pretekstem do zniszczenia historycznego krajobrazu Otynia jest modernizacja drogi. Tego typu barbarzyństwo nie mogło pozostać niezauważone. Pismaki i rożnego rodzaju aktywistki zaczęli nękać Wróblewską niewygodnymi pytaniami w stylu: a po co? Czy nie było innego sposobu? Czy na pewno to było konieczne? itp. Wójtowa na wszystkie pytania odpowiedziała. Mówiła o tym, że gmina Otyń, to najbardziej niebezpieczna gmina w kraju, że na drogach gminnych wręcz ściele się trup, że ona to nawet chciałaby uratować drzewa i to bardzo, ale niestety życie ludzkie jest wartością nadrzędną i że nie było innego wyjścia itp. itd.

Korzystając ze prawa każdego obywatela do swobodnego dostępu do informacji publicznej postanowiliśmy sprawdzić w Urzędzie Gminy ile przysłowiowych ziaren prawdy było w odpowiedziach wójtowej. I oto, co się okazało:

W wypowiedzi dla GW Wróblewska wyjaśnia, że była kontrola z NIK, że otrzymała wiele skarg od mieszkańców, z których wynikało, że ulica Chrobrego, przy której rosły wcięte lipy: „jest bardzo niebezpieczna. Było wiele wypadków”.

Skąd się wzięło niebezpieczeństwo na tej ulicy i jakiej musi być ono magicznej natury, że go nie widać? – Tego postanowiliśmy dowiedzieć się w Gminie Otyń. Wysłaliśmy zatem pytanie do urzędu gminy z prośbą o udostępnienie przeprowadzonych analiz oraz statystyk w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego przy ul. Chrobrego w Otyniu (w tym badań oraz ankiet przeprowadzonych w tym zakresie przez kontrolera Najwyższej Izby Kontroli z Warszawy). Gmina odpisała: „Gmina Otyń nie przeprowadzała szczegółowych i jednocześnie kosztownych analiz oraz statystyk w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego ”.

Jak widać pani Wróblewska pięknie mija się z prawdą a o tym jak bardzo się mija dowiedzieliśmy się pytając pana policjanta – bo jak wiadomo: policjant zawsze prawdę ci powie. Poprosiliśmy pana w mundurze, by nam udostępnił informacje dotyczące bezpieczeństwa w miejscowości Otyń. Dostęp do – jak informuje urząd gminy w Otyniu – bardzo drogich, szczegółowych analiz w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego, my uzyskaliśmy za darmo. Ze statystyk Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Policji wynika, że – i tu cytat: „od roku 2005 do dnia dzisiejszego w Otyniu na ul. Chrobrego doszło do 14 zdarzeń drogowych. W  wyniku tych zdarzeń żadna osoba nie doznała obrażeń ciała pow.  7 dni, i  żadna  osoba nie zginęła.  W  9  przypadkach   było   to   zderzenie się  pojazdów,  natomiast   w   4 przypadkach   było    to    najechanie   na   dziurę.  Jeden przypadek  dotyczy niezawinionej niesprawności technicznej pojazdu”. Mamy zatem 14 zdarzeń w ciągu 11 lat – czyli 1,27 zdarzenia rocznie. Koszmar! Komunikacyjny horror zupełnie jak na niemieckich autostradach w okolicy Monachium!

Wiekowych lip przy ul. Chrobrego w Otyniu już nie ma i nic tego nie zmieni. Ale czy można było uniknąć ich wycinania w trakcie modernizacji drogi i budowy ścieżki rowerowej. O to zapytała panią Basię inna pani – ekolożka i społeczniczka Joanna Liddane. Co nasza Basia odpowiedziała? Cytujemy za Wyborczą: „Wróblewska mówi, że wielokrotnie wychodziła w teren z projektantem drogi i doszli do wniosku, że drzew nie da się ocalić. Choć bardzo by tego chciała. – Nigdy nie podejmuję pochopnych decyzji. Ta wcale nie była łatwa (…) Naprawdę chciałabym te drzewa ocalić, ale nie było jak.”.

Nie wiemy nic o dynamice procesów myślowych wójt Barbary Wróblewskiej. Nie wiemy także nic na temat tego jakie decyzje przychodzą pani samorządowiec łatwo a jakie rodzą się w bólach, ale wiemy, że nie potrzeba geniusza, by wpaść na pomysł poszerzenia drogi kosztem nie lip ale np. przez zasypanie wielkiego rowu w pasie drogowym, w którym zwykle zalegają śmieci. I znowu – jak w pokerze – powiedzieliśmy „sprawdzam”. Na pytanie skierowane do Gminy Otyń o udostępnienie analizy i studium możliwości zasypania rowów znajdujących się za lipami i wybudowania w miejscu zasypanych rowów ścieżki rowerowej i chodników wraz z uzasadnieniem, dlaczego taki wariant został odrzucony? Gmina odpisała: „Gmina Otyń nie opracowywała ani nie zlecała analizy i studium możliwości zasypania rowów znajdującymi się za lipami i wybudowania w miejscu zasypanych rowów ścieżki rowerowej i chodników. Podkreślam, że obowiązujące prawo nie wymaga przeprowadzania takich analiz”.

Mamy zatem kolejne kłamstewko naszej pani Basi. Ale to jeszcze nie koniec. Przyciśnięta przez znaną społeczniczkę, która nie odpuszczała w temacie wyciętych lip Basia Wójt Wróblewska, pozbawiona wszelkich racjonalnych argumentów postanowiła odwołać się do kondycji fizycznej wyciętych drzew. W akcie desperacji zwróciła się do społeczników-ekologów, którzy ośmielili naruszyć się jej spokój ducha: „Niech przyjadą tutaj na miejsce i obejrzą te drzewa. Wiem, że są piękne, ale i chore. (…)”. I znowu postanowiliśmy sprawdzić, skąd nasza Basia tyle wie o drzewach? Skąd u tej damy takie znawstwo tematu? Czyżby na gminnym tronie zasiadł człowiek renesansu? Zapytaliśmy Gminę czy nie mogliby nam podesłać – i tu cytat: „ skanu (ew. kserokopii) analiz i opinii podmiotów posiadających odpowiednią wiedzę i kwalifikacje wskazujących na chorowanie ściętych lip”? Przecież skądś nasza mądra Wójtowa musi czerpać swoją wiedzę. Nie zaskoczyła nas odpowiedź. Gmina poinformowała: „ Gmina Otyń nie opracowywała ani nie zlecała analiz i opinii podmiotów posiadających odpowiednią wiedzę i kwalifikacje wskazujących na chorowanie ściętych lip. Nadmieniam, że obowiązujące prawo nie wymaga przeprowadzania takich analiz”. Stąd wynika, że wiedza naszej pani wójt Basi musi albo pochodzić z jej wnętrza lub też musi mieć źródło pozaziemskie. Innego wyjaśnienia nie ma.

Z lekcji religii wiemy, że grzech jest kłamstwem i że należy się go wystrzegać. Że generalnie kłamać jest źle a mówić prawdę znaczy być dobrym. Za dobre uczynki człowiek idzie do raju a za złe trafi do kotła piekielnego, gdzie będzie się smażył po wieki wieków. Dlaczego nasza wójt Barbara wybrała żar kociołka, podsycany przez samego Lucyfera? Tego nie wiadomo. Wiemy natomiast, że prawdopodobnie w najbliższą niedzielę Barbara Wróblewska uda się do kościoła na mszę. Uprzednio wyspowiadawszy się ze wszystkich grzechów, gdy otrzyma rozgrzeszenie i uczyni akt pokuty, przyjmie Komunię Świętą. Dostąpiwszy aktu łaski odpuszczenia grzechów dokończy niedzielę z czystym sumieniem. Bez ani jednego grzeszku – z duszą czystą niczym prześcieradło wyprane w persilu.

Nasz serwis powstał z myślą o tradycyjnym budownictwie, o budownictwie w którym dom jest budowany w zgodzie z naturą. Chcemy pokazać piękno tego budownictwa. Będziemy wdzięczni za komentarze oraz wasze opinie.